wtorek, 14 czerwca 2011

„ Nie chcem, ale muszem ” Sic!

Moro na służbie.
Zostałem niespodziewanie, przez Kasik, wywołany do tablicy. Na jakiś czas uległem rozpowszechniającemu się marazmowi. Powraca chęć przezwyciężania trudności i złych tendencji. Pomimo, że na dobre straciłem  wiarę w powodzenie przedsięwzięcia, a więc i zapał i polot, połechtany tu i ówdzie, się „zjerzyłem” i wróciłem. 
Jeśli I Gospodyni Zlotu własnoręcznie, na piśmie, uwiarygadnia moje dotychczasowe zapewnienia o gotowości do przyjęcia gości, dodając od siebie czerwony dywan ... nie można pozostać obojętnym. A nie było jeszcze nic o urokach okolicy, o przewidywanej aurze, o swojskim, rodzinnym klimacie, o gronie szczerych, gościnnych tambylców. Poza wspomnianym Morusiem, jest ich tam jeszcze sporo. Jako że obopólnie się upodobniają, są podobnie sympatyczni (bez urazy).
Utrzymując klimat cytatów, zagłosuję: „jestem za, a nawet przeciw”. Na zastanowienie i przygotowanie pozostaje już niewiele. Autostrad bezpłatnych i tak nie doczekamy. Tanie paliwo na białej rusi, na wynos, już limitowane. Czy długoPiS, czy krótko POszło nam podobnie wstecz. Skoro nawet koniec Świata został przełożony na inny termin, to znak czasu dla nas, że odkładać Zlotu nie powinniśmy. A tam się naradzimy. Zachowajmy wiagrę, może w optymistycznym scenariuszu zapewni Światu przetrwanie.
 

Brak komentarzy: